piątek, 14 lipca 2023

THE MOVE - Move

 in the world of fantasy you'll find me          

Move                           
THE MOVE                                                                   
              
1968

gatunek: pop-rock, psychedelic pop, 
najlepsze numery: połowa z nich
best moments: flety i oboje we Flowers, kwartet smyczkowy w Lemon Tree, chórki imitujące syrenę straży pożarnej & many more

Yellow RainbowKilroy Was Here(Here We Go Round) The Lemon Tree * Weekend * Walk Upon the Water * Flowers In the Rain * Hey Grandma * Useless InformationZing! Went the Strings of My Heart  * The Girl Outside  * Fire Brigade  * Mist On a Monday Morning Cherry Blossom Clinic [+ bonusy, dużo bonusów]

* * * * *

Miałem duże szczęście do The Move, a on do mnie. Jakimś cudem mój kolega Marcin z piętra niżej miał w zbiorach winyli swojego ojca swoiście legendarny krążek Fire Brigade. Nie wyobrażam sobie dziś lepszego wejścia w świat piosenek Roya Wooda. Owszem, wszystkie utwory na tej składance były jego autorstwa i może właśnie dlatego ten album brzmi do dziś bardziej spójnie niż którykolwiek z czterech katalogowych longplayów The Move. Co więcej, jak na zespół (kanonicznie rzecz biorąc) z nie do końca pierwszego garnituru szeździesiony, dyskografia chłopaków z Birmingham trzyma się wyjątkowo dobrze na rynku - różnych wydań podstawowych płyt jest w zasadzie od groma, a do tego jeszcze koncertówki, rarytasy, frędzelki... Nic, tylko słuchać i słuchać, a warto, bo to moim (niekanonicznym rzecz dając) zdaniem zespół numer trzy.



Debiutewna płyta jest chyba najlepsza, bo - mimo miejscowych załamań i przy całym charakterystycznym dla The Move eklektyzmie - jest najrówniejsza. Niełatwo zresztą je porównywać, bo wszystkie nagrano w innych składach i na tych czterech longach wystąpiło w szortach bagatela siedmiu lead vocalistów.  Na niniejszej śpiewa cała nasza pierwsza piątka, najlepiej chyba o dziwo Ace (o dziwo, bo nominalnie głównym wokalistą był Carl), najgorzej - Bev. Zresztą numer z Bevanem to wygłup, w którym poza ostatnim akordem wokalnym (zing-zing-zing-ziiing) nie ma nic długotrwałego. Bębni za to potężnie i zawadiacko, i aż w dwóch numerach ma krótkie solówki, które nawet dobrze siedzą w kompozycjach. Dobre i to.

Ale płytę otwiera matowy głos Ace'a Kefforda, najbardziej niedocenionego członka zespołu, który zresztą najszybciej od niego odpadł w niefajnych okolicznościach. Owa Yellow Rainbow to zresztą najbardziej nowocześnie brzmiący utwór na tej nieszczęsnej pod tym względem płycie, która została wydana parę miesięcy po czasie (zespołowi skradziono gotowe już taśmy z nagraniami i trzeba było dużo rzeczy powtarzać), gdy psychodelia, na której The Move wypłynęli singlami w roku poprzednim, była już passé. Ale ten utwór jest zbyt twardo zagrany jak na płochą psychodelię, a i tekst jest w sumie ironiczny, z zatem antypsychodeliczny (zauważyli Państwo jak w tych narkotycznych obłokach w sumie mało jest humoru?) Wątków auto- i pociągo-ironicznych jest na tej płycie zresztą więcej, może dlatego, że na szczęście Roy Wood ponoć nigdy nic nie brał.

Lidera słychać na wierzchu dwugłosu drugiego utworu, ale dopiero w następnym Roy w pełni rozkłada kolorowe skrzydła. Już na pierwszy rzut ucha i trochę wbrew jego koguciemu śpiewowi sprawia wrażenie niezwykle wrażliwego i obdarzonego wielką wyobraźnią i wręcz niebiańską lekkością twórcy, któremu te zgrabne piosenki jakoby wylewały się od niechcenia z brzucha czy czego tam. Podobne oleje słyszę u młodego Syda Barretta, natomiast Roy trafił na kolegów o wiele bardziej nieokrzesanych niż studenciaki architektury. I taki, nie waham się powiedzieć "penerski" odpór jaki stawiali wrażliwemu Royowi zwłaszcza Carl i Trevor (ten pierwszy na wczesnych koncertach rozwalał siekierą podłączone do sieci telewizory, drugi miał emploi wręcz... więzienne) wytwarzał bardzo interesujące napięcie stylistyczne, nie na darmo John Lennon określił zespół Move jako "Hollies z jajami". O ile zatem środkowa część Lemon Tree oparta niemal wyłącznie na niesamowicie zaaranżowanej partii kwartetu smyczkowego ukazuje zespół w odcieniu najbardziej wyrafinowanym i subtelnym, o tyle chropawe wokale Trevora Burtona w kolejnym na płycie Weekendzie są na wskroś rockowe i przyziemne. I tak przyjemnie acz kaprawo ta płyta będzie toczyć się do świetlanego "psychicznego" końca. Ale zanim na scenę wtoczy się rzeczona, zupełnie odjechana skarga na temat kruchości naszej mentalnej kondycji (Cherry Blossom Clinic - jakież tam są straszne trąbki!), posłuchamy kilku absolutnych perełek brytyjskiego pop-rocka ze środka lat 60-tych. I Useless Information z niesamowitymi chórkami, i Flowers in the Rain z niesamowitymi orkiestracjami zakreślonymi ręką Tony'ego Visconti'ego, i Fire Brigade z niesamowitym wszystkim mogą stanowić wzorzec mądrego, bezpretensjonalnego grania z tamtych czasów, można by to wysłać w kosmos i zapraszać ufoków do cofnięcia czasu. A przecież to jeszcze nie wszystko - jest po drodze niesamowicie urokliwie przyczajona Girl Outside i zbolała Mist On a Monday Morning. Wszystko to wyszło spod pióra Roya Wooda, ale brawa należą się całej naszej piątce.  Jest w necie kilka występów telewizyjnych pierwszego składu The Move - niezłe to były ziółka, prawdziwa DY MÓWA!

Z uwagi na trzy zawarte w programie covery, album być może nie zasługiwałby na maksymalną ocenę, na szczęście rozbuchane wydania CD zawierają tyle smakowitych kąsków (chodzi tu głównie o piosenki wcześniej wydane na singlach), że każdy może sobie zestawić swój własny debiut Move na pięć gwiazdek. U mnie na taką płytę weszłyby singlowe I Can Hear the Grass Grow i Night of Fear, ale też - przede wszystkim - niezwykle zadziorny utwór Vote for Me, który wyleciał w ostatniej chwili z albumu, bo zespół nie chciał spowodować jeszcze jednej kontrowersji po tym gdy został pozwany przez premiera Wielkiej Brytanii. To jednak doskonały utwór, bardzo zresztą podobny strukturalnie do Yellow Rainbow, ale zaaranżowany jeszcze bardziej klarownie niż tamten i wykonany z jeszcze większym ogniem. Autorem utworu jest oczywiście Roy Wood.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Autor zastrzega sobie możliwość usuwania komentarzy wulgarnych lub niemerytorycznych w trybie natychmiastowym