środa, 20 czerwca 2012

The BYRDS - The Notorious Byrd Brothers


truth is real, truth is real,
that which is not real doesn’t exist

The Byrds
The NOTORIOUS BYRD BROTHERS
1968

genre: psychedelic rock, psychedelic pop, jangle pop, country rock, raga-rock
best songs: Natural Harmony, Change Is Now, Tribal Gathering
best moments: zwrotki Get to You, kwartet smyczkowy w ...Robertson

Artificial Energy * Goin’ Back * Natural Harmony * Draft Morning * Wasn’t Born to Follow * Get to You * Change Is Now * Old John Robertson * Tribal Gathering * Dolphin’s Smile * Space Odyssey

* * * * i ¾

Casus płyty Notorious Byrd Brothers dziwi mnie nawet bardziej niż sytuacje związane z Abbey Road czy L.A.Woman. Wewnętrzne konflikty, znużenie sobą nawzajem czy tematów zabrakło mogą urodzić niezwykłej urody niemożliwe kwiaty, ale tutaj? Pracę nad płytą zaczyna czterech gości, kończy dwóch, przez studio notorycznie przelatują fucki a przez karłowate kompozycje (cztery z dziewięciu oryginalnych piosenek na płycie nie posiadają refrenów!) przewijają się muzycy sesyjni z różnych bajek – a jednak na pożegnanie z klasycznym okresem działalności zespołu dostajemy płytę zaskakująco spójną konceptualnie i stylistycznie za to bez tej jednowymiarowości brzmieniowej jak na debiucie.

Do kompozycji Crosby’ego Draft Morning McGuinn i Hillman napisali nowy tekst, antywojenny w wymowie i dość płytki w poetyce. Ten dość żałosny gest był jednak chyba jedynym momentem w którym mógłbym wziąć stronę coraz grubszego Wąsacza. Dołączona jako bonus piosenka Triad z okropnym tekstem o trójkącie seksualnym słusznie została usunięta z programu, natomiast reszta, włączając w to sabotowany przez Crosby’ego cover Goin’ Back broni się dość skonale, czy to z jego głosem (Tribal Gathering) czy bez niego (w Natural Harmony głos McGuinna w bridge'u jest wyraźnie preparowany tak by przypominał usuniętego że tak powiem kolegę [ci „bracia” w tytule to rzeczywiście niezły żart]). Nie wszystkie piosenki trzymają najwyższy poziom, ale żadna nie razi mnie tak jak Mind Gardens. Jedynym mankamentem albumu, poza z trudem skrywaną (ale jednak skrywaną) ubogością niektórych kompozycji, jest zbytnie napakowanie efektów psychodelicznych, zwłaszcza phasingu, którym ocieka otwierający całość Artificial Energy, i którego użycie w znanym z singla Old Johnie Robertsonie zakrawa na groteskę. Inna jednak sprawa, że od biedy użycie tych smaczków da się obronić w kontekście całościowego przesłania albumu.

Płyta Notorious Byrd Brothers zdaje się być świadectwem poważnego zagubienia w dorosłym świecie, co nie jest oczywiście jakąś nowością tematyczną nawet jak na rok 1967, ale też można tu między wierszami wyczytać wyznanie niewiary w ideały hippiesowskie. Narkotyki, wyliczone tutaj bez większych poetyckich uników, obok dzieciństwa, przyrody i podróży (nawet w kosmos) jako jedna z dróg ucieczki przed cierpieniem i rozpadem zastanych warunków cieplarnianych są najmniej przekonującym elementem układanki (najbardziej – życie Prawdą i teraźniejszością, jak w Change Is Now). W tym kontekście data wydania płyty (do tej pory raczej przypadkowa – 3 stycznia 1968) staje się wyjątkowo symboliczna. Czy z Crosby’m czy bez niego, dni The Byrds jako heraldów alternatywnych stanów świadomości były policzone. Nikt wprawdzie nie spodziewał się, że coraz śmielsze country'owe ornamenty w aranżacjach za chwilę staną się zrębem odświeżonej stylistyki, ale co bystrzejszy obserwator mógł łatwo zauważyć: The Byrds już wiedzą, że flower-power nie działa! I znowu doszli do tego nie później niż Beatlesi.

Oczywiście szkoda tych żabotów w aranżach, na szczęście zespół zostawił nam na sam koniec bardzo kaloryczne kąski. Należą do nich przede wszystkim bardzo sugestywny utwór Hillmana, latarniana i lunatyczna Natural Harmony, która mieni się wieloma pstrokatymi kolorami wokali i rytmów, cudownie miękka i kojąca ballada Get to You o przylocie do Londynu, ciężka filozoficznie ale nie przygniatająca powiastka Change Is Now i dwa przedostatnie utwory Crosby’ego jakby nigdy nic kontynuujące wątki kadzidełkowe i nadmorskie z poprzednich albumów. Dwa covery – Goin’ Back (podobno można dosłuchać się w nim głosu Gene’a Clarka, który na moment zastąpił Crosby’ego) i Wasn’t Born to Follow (później w soundtracku „Easy Ridera”) – również nie skąpią nostalgicznej/buntowniczej urody i tak naprawdę nieco odstają tylko przepsychodelizowane brzegówki. Ale, jak mawiają mistrzowie gwiazdkowania, ze wszystkiego da się zrobić listę – coś zatem musi być na końcu.

Delfina uśmiech czy łabędzia śpiew?

Odpowiedź w następnym odcinku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Autor zastrzega sobie możliwość usuwania komentarzy wulgarnych lub niemerytorycznych w trybie natychmiastowym