sobota, 30 lipca 2011

This Is The MOODY BLUES

 If you'll just come with me, you'll see the beauty of

The Moody Blues
THIS IS THE MOODY BLUES
1974
genre: lush pop, psychedelic rock, art rock, progressive rock
best song: Legend of a Mind
best moment: przyspieszone refreny Eyes of a Child

Question * The Actor * The Word * Eyes of a Child * Dear Diary * Legend of a Mind * In the Beginning * Lovely to See You * Never Comes the Day * Isn't Life Strange? * The Dream * Have You Heard? (Part One) * The Voyage * Have You Heard (Part Two) * Ride My See saw * Tuesday Afternoon * And the Tide Rushes In * New Horizons * A Simple Game * Watching and Waiting * I'm Just a Singer * For My Lady * The Story In Your Eyes * Melancholy Man * Nights In White Satin * Late Lament

* * * * *

Nie sądzę żeby w programie niniejszej stronki miałaby się znaleźć jakaś inna kompilacja, bo niby z jakiej paki. Podwójny album This Is the Moody Blues jest jednak wydawnictwem tak szczególnym, że nie ma innego wyjścia jak tu wejś.

Nie chodziło tu ani o zwykłą zbieraninę najlepszych przeboji (brakuje singlowego Voices in the Sky i oczywiście Go Now) a po prawdzie można było do programu włączyć dziesiątki (no, może piątki) innych zdrowych utworów. Na płycie nie znalazło się nic z mojego osobistego Top Foura (fyi: OMTTL, OAI, ER, WAIDH, hhhh), ale w niczym mi to naprawdę nie przeszkadza, bo album niniejszy został zestawiony z wyjątkową precyzją i płynie zupełnie nie jak składanka. Utwory zgniatają się ze sobą niczym na regularnych albumach i niektóre sklejenia wychodzą im na bardzo dobre (Tide Rushes In + Horizons). Przede wszystkim jednak, Tony Clarke specjalnie na tę okazję wszystko zmiksował na nowo i, jak się okazało, to było TO!

To prawda, że niektóre zmiany są kosmetyczne, wręcz efekciarskie (w środkowej części Tuesday Afternoon główny wokal Haywarda przeniesiono z jednego kanału stereo w drugi, łał, smart). Czasem jednak poprawione wersje rozbijają oryginał w pył i to dzięki kilku zgrabnym ruchom gałeczką. Najwięcej zyskał i tak już mocarny utwór Legend of a Mind – Clarke przesunął o milimetry rozbuchane partie fletu Raya z części nazwanej przez Tomasza Beksińskiego "peruwiańską" i teraz trafiają idealnie w punkt przywracając całości zamierzony focus, inaczej porozkładane zostały też akcenty w zakończeniu: coś wycięto, coś przesunięto i znowu zrobiło się)jeszcze bardziej) dorzecznie. W Watching and Waiting Clarke wyłuskał główny i przede wszystkim backing vocal – teraz piosenka może trochę gorzej płynie z chmurami, ale jest o wiele bardziej poruszająca. Pod The Word podłożono dalekie echa Beyond i nawet łatwo teraz to przełknąć. Do drugiej części Have You Heard dodano (przywrócono) kilka taktów gitary, przez co zejście na ziemi po Wojażach nie jest aż tak gwałtowne. Z The Actor wyrzucono podwójny refren z końcówki, za to pogłębiono wysokie G Haywarda w kulminacji. I tak dalej i tak dalej – generalnie wszystkie utwory uzyskały nową głębię i zwartość brzmienia, a ich przytomne zestawienie sprawia, że zyskały jakby nowe ząbki i gryzą z nową świeżością, nawet o dziwo niektóre wiersze.

Najbardziej kontrowersyjny zabieg zaaplikowany został piosence Eyes of a Child (tej wolnej). Z racji poszukiwania miejsca na winylu Clarke zdecydował się wyrzucić harfową mieliznę z początku i podwyższyć całość o pół tonu. Można się domyśleć, że wielu zwolenników tej piosenki trafił szlag. Z drugiej strony, mnie – który zaczął swoje romanse z zespołem własnie od tej płyty – zawsze coś przeszkadzało w rozlazłej wersji oryginalnej. Właśnie dobrze że przyspieszył! Utwór stał się napięty i zwięzły i uderzajacy. Niestety z tego samego powodu obcięto (poza refrenem The Actor) także ostatni passus z Dear Diary o bombie wodorowej, okaleczając piosenkę z drugiego dnia, wielka szkoda.

Jest jeszcze jeden powód dla którego warto mieć tę płytę: i Question, i See Saw, i Singer są tu zaprezentowane w singlowych wersjach z właściwymi początkami.

Zawsze zżymałem się na różnej maści kolekcjonerów uganiających się za różnymi miksami/remasterami tej samej płyty, ale teraz mogę ich trochę zrozumieć. Przez dwadzieścia lat słuchałem regularnych albumów Moody Blues i zawsze przy utworach z This Is the Moody Blues coś mi nie pasowało (do tego stopnia, że przy Legend of a Mind chciałem rzucić płytą o ścianę). Dopiero tutaj wszystko mi znowu zagrało, przedziwnie pojemne są te oczy (i uszy) dziecka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Autor zastrzega sobie możliwość usuwania komentarzy wulgarnych lub niemerytorycznych w trybie natychmiastowym