Puste już ulice zamiata wiatr.
Cichną na przedmieściach klaksony aut
Powiedz mi "dobranoc" i pomyśl o mnie,
Zanim wszystko kiedyś obrócisz w żart
Cichną na przedmieściach klaksony aut
Powiedz mi "dobranoc" i pomyśl o mnie,
Zanim wszystko kiedyś obrócisz w żart
Czerwone Gitary
NA FUJARCE
1970
gatunek: rock, pop, ballada
najlepszy numer: Dawno i
daleko
best moment: wirująca okaryna
w Czekam na twój przyjazd
Bez naszej winy * Słońce za uśmiech * Wracać do tego * Miasta
i ludzie * Na niebie krzyż południa * Czekam na twój przyjazd * Od jutra nie
gniewaj się * Kim mógłbym być * Cóż ci
więcej mogę dać * Tyle szczęścia * Dawno i daleko * Na fujarce
**** i ¼
szerocy ludzie takich Gitar nie chcieli.
Wielka szkoda.
I bardzo niesprawiedliwe. Bo co robi zespół, żeby zdyskontować stratę kluczowego członka? Czasem wprawdzie niewiele (jak to wiemy z Saucerful of Secrets), częściej jednak porywa się na rzeczy niepojęte. Łatwo w takiej sytuacji gruntownie odświeżyć stylistykę i rzeczywiście Czerwone Gitary poszły za ciosem i czasem: radykalnie zostawiły za sobą od dawna ciasnawy kołnierzyk tzw. muzyki beatowej i z jednej strony zaproponowały po raz pierwszy w swej historii utwory jednoznacznie rockowe (Miasta i ludzie stosownie kończy cytacik z Sunshine of Your Love) i to ciekawie i nowocześnie zaaranżowane; a z drugiej jeszcze dalej zapuściły się w rejony powiedzmy piosenki poetyckiej. A żeby nie było pomiędzy tym większej dziury, pośrodku znalazły się dwie fajne piosenki w duchu beatlesowskim (Od jutra nie gniewaj się nawet z dosłownymi cytatami) i jeden żart w stalym styru.
A oni nic.
A przecież chłopaki zrobiły też drugą konieczną rzecz po stracie Wielkiego Kolegi – wyraźnie zwarli szeregi. Sekcja przyniosła na płytę cztery piosenki, z których większe zastrzeżenia można mieć tylko do jednej (tytułowej), a stopień wymieniania się głównych wokalistów na przestrzeni jednego numeru przyprawia o zawrót otrznych gałek (Skrzypczyk: jeśli będziesz miała… Krajewski:…czas). Wokaliści łkają, zawodzą, krzyczą, wytężają struny na skraju skali, pobłyskują w harmoniach i solo, falsetami i chrypą…
A oni w gwizd.
Wstyd, o polski Festiwalu!
Jasne, Krzyż południa jest paskudnie rzewny i ocieka brzmieniową naftaliną, Bez naszej winy szwankuje melodycznie (choć nie emocjonalnie – Krajewski zarzyna swoje gardło jak najbardziej nie należy, a wszystko dla Klenczona), a z pary Wracać do tego/Kim mógłbym być można by bez szkody dla całości jedną balladę losowo odrzucić (no dobrze, te drugą mocno ożywiają chórki, wyrzucamy Wracać…), autoreferencyjny i apologetyczny humor Na fujarce ciężkostrawny…
...ale reszta jest, nie tylko jak na Czerwone Gitary, ale i w szerszym kontekście „polskiej piosenki” bywa znakomita. Nie pojmuję jak to się stało, że Dawno i daleko nie stało się przebojem na miarę ładnych oczu mienia, a kunsztowne aranżacje Tyle szczęścia czy Od jutra nie gniewaj się przeszły zupełnie niezauważone. Jedynie Czekam na twój przyjazd, z odważnymi partiami instrumentów dętych wchodzi na volume’y 2 zestawów hitów. A chłopaki oglądali się nie na byle kogo, eszą tu i Jethro, i Blood Sweat and Tears, i… Skaldowie, a na znaną z poprzednich płyt gitarę akustyczną bywa nałożony leciutki acz stylowy fazer. Co więcej, teksty nagle przestały sprowadzać się do roli kulawego wehikułu dla nut, ale zdarza się im malować krajobrazy z epoki (zwłaszcza zgrabne Słońce za uśmiech).
Ale zapomnij, Dominik Konrad miał nie dość równe zymby…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Autor zastrzega sobie możliwość usuwania komentarzy wulgarnych lub niemerytorycznych w trybie natychmiastowym