wtorek, 15 października 2013

CZERWONE GITARY - Na fujarce



Puste już ulice zamiata wiatr.
Cichną na przedmieściach klaksony aut
Powiedz mi "
dobranoc" i pomyśl o mnie,
Zanim wszystko kiedyś obrócisz w żart

Czerwone Gitary
NA FUJARCE
1970

gatunek: rock, pop, ballada
najlepszy numer: Dawno i daleko
best moment: wirująca okaryna w Czekam na twój przyjazd

Bez naszej winy  * Słońce za uśmiech * Wracać do tego * Miasta i ludzie * Na niebie krzyż południa * Czekam na twój przyjazd * Od jutra nie gniewaj się * Kim mógłbym być  * Cóż ci więcej mogę dać * Tyle szczęścia * Dawno i daleko * Na fujarce

**** i ¼

Wobec bezpiecznych i gładkich poczynań późnych Gitar zakrawać to może o dżouk, ale przypomnijmy, że jedną z głównych przyczyn rozziewu między Krajewskim i Klenczonem, była chęć pierwszego z nich, by grać muzykę bardziej ambitną i wysublimowaną. Z multiinstrumentalistą Dominikiem Konradem na pokładzie i z większym zapasem miejsca na swoje outputy na winylu dopiął celu nasz Seweryn z wciąż nienaganną grzywką, jednego tylko nie przewidział: 

szerocy ludzie takich Gitar nie chcieli.

Wielka szkoda.

I bardzo niesprawiedliwe. Bo co robi zespół, żeby zdyskontować stratę kluczowego członka? Czasem wprawdzie niewiele (jak to wiemy z Saucerful of Secrets), częściej jednak porywa się na rzeczy niepojęte. Łatwo w takiej sytuacji gruntownie odświeżyć stylistykę i rzeczywiście Czerwone Gitary poszły za ciosem i czasem: radykalnie zostawiły za sobą od dawna ciasnawy kołnierzyk tzw. muzyki beatowej i z jednej strony zaproponowały po raz pierwszy w swej historii utwory jednoznacznie rockowe (Miasta i ludzie stosownie kończy cytacik z Sunshine of Your Love) i to ciekawie i nowocześnie zaaranżowane; a z drugiej jeszcze dalej zapuściły się w rejony powiedzmy piosenki poetyckiej. A żeby nie było pomiędzy tym większej dziury, pośrodku znalazły się dwie fajne piosenki w duchu beatlesowskim (Od jutra nie gniewaj się nawet z dosłownymi cytatami)  i jeden żart w stalym styru. 

A oni nic.

A przecież chłopaki zrobiły też drugą konieczną rzecz po stracie Wielkiego Kolegi – wyraźnie zwarli szeregi. Sekcja przyniosła na płytę cztery piosenki, z których większe zastrzeżenia można mieć tylko do jednej (tytułowej), a stopień wymieniania się głównych wokalistów na przestrzeni jednego numeru przyprawia o zawrót otrznych gałek (Skrzypczyk: jeśli będziesz miała… Krajewski:…czas). Wokaliści łkają, zawodzą, krzyczą, wytężają struny na skraju skali, pobłyskują w harmoniach i solo, falsetami i chrypą…

A oni w gwizd.

Wstyd, o polski Festiwalu!

Jasne, Krzyż południa jest paskudnie rzewny i ocieka brzmieniową naftaliną, Bez naszej winy szwankuje melodycznie (choć nie emocjonalnie – Krajewski zarzyna swoje gardło jak najbardziej nie należy, a wszystko dla Klenczona), a z pary Wracać do tego/Kim mógłbym być można by bez szkody dla całości jedną balladę losowo odrzucić (no dobrze, te drugą mocno ożywiają chórki, wyrzucamy Wracać…), autoreferencyjny i apologetyczny humor Na fujarce ciężkostrawny… 

...ale reszta jest, nie tylko jak na Czerwone Gitary, ale i w szerszym kontekście „polskiej piosenki” bywa znakomita. Nie pojmuję jak to się stało, że Dawno i daleko nie stało się przebojem na miarę ładnych oczu mienia, a kunsztowne aranżacje Tyle szczęścia czy Od jutra nie gniewaj się przeszły zupełnie niezauważone. Jedynie Czekam na twój przyjazd, z odważnymi partiami instrumentów dętych wchodzi na volume’y 2 zestawów hitów. A chłopaki oglądali się nie na byle kogo, eszą tu i Jethro, i Blood Sweat and Tears, i… Skaldowie, a na znaną z poprzednich płyt gitarę akustyczną bywa nałożony leciutki acz stylowy fazer. Co więcej, teksty nagle przestały sprowadzać się do roli kulawego wehikułu dla nut, ale zdarza się im malować krajobrazy z epoki (zwłaszcza zgrabne Słońce za uśmiech).

Ale zapomnij, Dominik Konrad miał nie dość równe zymby…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Autor zastrzega sobie możliwość usuwania komentarzy wulgarnych lub niemerytorycznych w trybie natychmiastowym